Z przyjemnością przedstawiamy pierwszą z recenzji napisanych przez uczestników warsztatów odbywających się w Czytelni. Jej autorką jest Natalia Lewandowska.
Pocztą do
przyjaciela
Poczta to już
niemalże dinozaur we współczesnym świecie e-maili, SMS-ów czy
też facebookowych wiadomości. Jednak listy mogą cieszyć się
uznaniem i wędrować po świecie, docierając do sporego grona
odbiorców. Takimi listami są te kierowane do młodego pisarza. Jest
to zbiór esejów opartych na doświadczeniu autora. Autor Mario
Vargas Llosa, peruwiański pisarz, zdobywca literackiego Nobla
pragnie podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat pisania.
Chce przekazać kilka wskazówek swojemu przyjacielowi. Tak nazywa
osobę, do której kieruje swoje listy, która stawia pierwsze kroki
na pisarskiej ścieżce, która gotowa jest przyjąć powołanie i
oddać się służbie, jaką według Llosy jest pisanie.
Książka ta nie
jest podręcznikiem pisarskim. Jednak moim zdaniem jest pozycją, po
którą warto sięgnąć na początek. Llosa wybrał kilka zagadnień
pisarskiego rzemiosła, np. styl, narracja, czas, które opisuje,
wyjaśnia, wskazuje co według niego jest dobre, a co złe i czego
warto się wystrzegać. Stara się rozłożyć powieść na czynniki
pierwsze, bo tylko szczegółowa analiza pozwoli dostrzec pewne
mechanizmy i zależności, których znajomość przyda się podczas
tworzenia powieści. Sam autor w ostatnim liście pisze: „starałem
się scharakteryzować środki, z jakich korzystają dobrzy pisarze,
by nadać powieściom zniewalający nas, czytelników, urok”. Swoje
porady opiera na licznych przykładach z literatury (jedynie raz
odwołuje się do swojego dzieła „Szczeniaki”), co pozwala na
odnalezienie się w sytuacjach, o których pisze autor i pewne
ustosunkowanie się do słów Llosy. Można bowiem dostrzec coś,
czego nie widzieliśmy wcześniej, albo porównać, to co wiemy czy
za czym podążamy intuicyjnie ze stanowiskiem autora.
Listy są
jednocześnie rozdziałami książki. Każdy list jest osobnym
epizodem dotyczącym innego zagadnienia, każdy pozostawia pewien
niedosyt i rozbudza chęć pójścia o krok dalej w wędrówce po
literackim świecie. Przyjęta forma przyjacielskiej wymiany zdań
może odrobinę irytować. Rozumiem, że założenie
najprawdopodobniej było takie, żeby książka była lekka
i przyjemna, a przy tym wnosiła coś wartościowego w życie
przyszłego pisarza. I to się udało, ponieważ czyta się łatwo, a
całość jest przejrzysta, co ułatwia zrozumienie pewnych zawiłości
rządzących literackim rzemiosłem. Niemniej jednak usilne próby
przewidzenia o czym myśli odbiorca listów, o co najprawdopodobniej
chciałby zapytać, denerwowały mnie. Bo przecież ten fikcyjny
adept sztuki literackiej urzeczywistnia się w każdym czytelniku.
Jeżeli szukacie
porad jak napisać książkę, na której zarobicie miliony, to nie
jest to pozycja dla was. Nie znajdziecie tam przepisu na bestseller.
Natomiast jeżeli chcecie dowiedzieć się jak uniknąć pewnych
podstawowych błędów, to zdecydowanie sięgnijcie po „Listy…”.
Myślę, że sposób komunikacji z czytelnikiem za pomocą poczty bez
znaczków jest sympatyczny, a pewne jego słabe strony są możliwe
do zaakceptowania. Może nie wszystkie rady tam zawarte są odkrywcze
i nowe, jednak przeczytanie tej książki na pewno nie szkodzi
zdrowiu, kondycji pisarskiej i osobom w Twoim otoczeniu. Ale przecież
nie o samo czytanie tutaj chodzi – ostatnie zdanie „Listów…”
jest najcenniejszą radą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz