niedziela, 25 listopada 2012

Natalia Lewandowska – Pocztą do przyjaciela

Z przyjemnością przedstawiamy pierwszą z recenzji napisanych przez uczestników warsztatów odbywających się w Czytelni. Jej autorką jest Natalia Lewandowska.
Pocztą do przyjaciela
Poczta to już niemalże dinozaur we współczesnym świecie e-maili, SMS-ów czy też facebookowych wiadomości. Jednak listy mogą cieszyć się uznaniem i wędrować po świecie, docierając do sporego grona odbiorców. Takimi listami są te kierowane do młodego pisarza. Jest to zbiór esejów opartych na doświadczeniu autora. Autor Mario Vargas Llosa, peruwiański pisarz, zdobywca literackiego Nobla pragnie podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat pisania. Chce przekazać kilka wskazówek swojemu przyjacielowi. Tak nazywa osobę, do której kieruje swoje listy, która stawia pierwsze kroki na pisarskiej ścieżce, która gotowa jest przyjąć powołanie i oddać się służbie, jaką według Llosy jest pisanie.
Książka ta nie jest podręcznikiem pisarskim. Jednak moim zdaniem jest pozycją, po którą warto sięgnąć na początek. Llosa wybrał kilka zagadnień pisarskiego rzemiosła, np. styl, narracja, czas, które opisuje, wyjaśnia, wskazuje co według niego jest dobre, a co złe i czego warto się wystrzegać. Stara się rozłożyć powieść na czynniki pierwsze, bo tylko szczegółowa analiza pozwoli dostrzec pewne mechanizmy i zależności, których znajomość przyda się podczas tworzenia powieści. Sam autor w ostatnim liście pisze: „starałem się scharakteryzować środki, z jakich korzystają dobrzy pisarze, by nadać powieściom zniewalający nas, czytelników, urok”. Swoje porady opiera na licznych przykładach z literatury (jedynie raz odwołuje się do swojego dzieła „Szczeniaki”), co pozwala na odnalezienie się w sytuacjach, o których pisze autor i pewne ustosunkowanie się do słów Llosy. Można bowiem dostrzec coś, czego nie widzieliśmy wcześniej, albo porównać, to co wiemy czy za czym podążamy intuicyjnie ze stanowiskiem autora.
Listy są jednocześnie rozdziałami książki. Każdy list jest osobnym epizodem dotyczącym innego zagadnienia, każdy pozostawia pewien niedosyt i rozbudza chęć pójścia o krok dalej w wędrówce po literackim świecie. Przyjęta forma przyjacielskiej wymiany zdań może odrobinę irytować. Rozumiem, że założenie najprawdopodobniej było takie, żeby książka była lekka i przyjemna, a przy tym wnosiła coś wartościowego w życie przyszłego pisarza. I to się udało, ponieważ czyta się łatwo, a całość jest przejrzysta, co ułatwia zrozumienie pewnych zawiłości rządzących literackim rzemiosłem. Niemniej jednak usilne próby przewidzenia o czym myśli odbiorca listów, o co najprawdopodobniej chciałby zapytać, denerwowały mnie. Bo przecież ten fikcyjny adept sztuki literackiej urzeczywistnia się w każdym czytelniku.
Jeżeli szukacie porad jak napisać książkę, na której zarobicie miliony, to nie jest to pozycja dla was. Nie znajdziecie tam przepisu na bestseller. Natomiast jeżeli chcecie dowiedzieć się jak uniknąć pewnych podstawowych błędów, to zdecydowanie sięgnijcie po „Listy…”. Myślę, że sposób komunikacji z czytelnikiem za pomocą poczty bez znaczków jest sympatyczny, a pewne jego słabe strony są możliwe do zaakceptowania. Może nie wszystkie rady tam zawarte są odkrywcze i nowe, jednak przeczytanie tej książki na pewno nie szkodzi zdrowiu, kondycji pisarskiej i osobom w Twoim otoczeniu. Ale przecież nie o samo czytanie tutaj chodzi – ostatnie zdanie „Listów…” jest najcenniejszą radą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz